Moje doświadczenia z rytuałami saunowymi

Autor: Koniecznie przeczytaj
Drukuj artykuł

Bez ogródek mogę powiedzieć, że jestem świadomą saunowiczką, która wie jak spożytkować saunę dla utrzymania urody. Oczywiście pierwsze kontakty były żałosne, kiedy przebiegałam z basenu do sauny, a po kilku minutach w jej wnętrzu, jak oparzona udawałam się w pogoń za ochłodą i tak w kółko.

Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że było to poważne faux pas, zwłaszcza, że swoim wszędobylstwem zakłócałam innym wypoczynek w saunie. No tak, ale nowicjuszom się wybacza i chyba dlatego nikt nie zwrócił mi uwagi. Było tak do momentu kiedy przypadkowo, na jednym z wyjazdów służbowych zetknęłam się z grupą fascynatów sauny, którzy krok po kroku odkrywali przede mną wiedzę na temat korzystania z sauny.

Opowiedzieli mi nie tylko o zdrowotnych właściwościach, ale o saunowym savoir vivre, a także o rytuałach. "Jak mówią Finowie, nigdy kobieta nie jest tak piękna jak godzinę po wyjściu z sauny" - mówiła Iga, zadbana, elegancka 40-latka, która traktowała saunę jako swoisty eliksir młodości. Jak się okazało miałam okazję doświadczyć tego na własnej skórze - dosłownie. W ramach atrakcji hotelowych znalazły się bowiem rytuały saunowe. Z ciekawością udałam się ze "znawcami tematu" na rytuał, by wreszcie zobaczyć, co tak naprawdę oznacza pobyt w saunie. I właśnie to przeżycie niespodziewanie dało mi przepis na zdrowie i oczywiście urodę. Ale od początku.

Rytuał nosił nazwę Jedwabisty dotyk. Od samego wejścia do sauny zaczął mnie atakować przyjemny zapach. Nie wiedziałam, że sauna może pachnieć! Ciepłe powietrze potęgowało uczucie odprężenia, a zapach przywodził na myśl egzotyczny ogród z drzewkami pomarańczowymi i z rabatami wonnych róż. Fala odprężenia ogarnęła mnie dosłownie po kilku minutach. Kiedy pory w mojej skórze otworzyły się pod wpływem ciepła prowadzący rytuał dał znak, że można nanieść na ciało wygładzający krem miodowy z ekstraktem z pąków brzozy.

Byłam ciekawa jakiej firmy jest ten krem, bo tuż po aplikacji poczułam takie niesamowite orzeźwienie i ożywienie. Ten etap rytuału trwał około 10 minut. W tym czasie krem głęboko wnikał w moją skórę, łagodząc podrażnienia i dostarczając masę odżywczych składników, które normalnie nie mają szans się przedostać, bo albo się nie wchłoną i muszę usuwać nadmiar, albo się wchłoną (jak nie w skórę to w pościel), ale nie widać żadnego rezultatu. Tym razem czułam jak krem minuta po minucie działa w skórze!

W kolejnym etapie nasz instruktor skierował nas pod prysznic. Spłukałam więc krem bez użycia żadnego preparatu myjącego, żeby nie zakłócić jego działania. Po tej czynności rytuał można było uznać za zakończony. Nadszedł więc czas, żeby ocenić efekty i sprawdzić czy Finowie mieli rację z tą piękną kobietą!

No i mieli. Jeszcze nigdy przedtem moja skóra nie była tak gładka i miękka. Poczułam się młodsza i przede wszystkim naturalnie piękna. A, i jeszcze ten niesamowity zapach, który unosił się za mną jak dobre perfumy. Nic dziwnego, że Finowie mówią, że - wszystko jest niepotrzebne, z wyjątkiem sauny. Wyciągnęłam od instruktora rytuału wszystkie informacje na temat tych kosmetyków. Okazało się, że jest ich cała gama: kremy miodowe do wyboru z fińskim torfem, z maliną moroszką, z dziegciem, z białym torfem, z pąków brzozy, z nutą miętowej czekolady. Są również kremy jogurtowe o różnych zapachach i składnikach, z domieszką pomarańczy, czarnej porzeczki i truskawki. Jest też coś extra - krem na bazie białej czekolady oraz krem z wyciągiem ze skrobi ziemniaczanej, sole peelingowe i maseczki do włosów na bazie wosków. Wszystkie kosmetyki znajdowały się na miejscu, w dobrze oświetlonej gablocie w korytarzu hotelowym prowadzącym do saun. Widząc, że jestem bardzo zainteresowana podał mi również namiary na sklep internetowy, www.swiatsauny.pl, gdzie mogę zamawiać te specyfiki.

Rytuały saunowe stosuję od kilku lat, jestem im wierna, bo wiele od nich zależy... i szczerze mówiąc nie znalazłam nic lepszego na zachowanie równowagi duchowej, młodości i wigoru mojego ciała.

Anna z Gliwic